Pokora
Często powtarzam, że jeździectwo to sport cierpliwości i pokory. Pamiętam też jeden raz w życiu, kiedy pomyślałam sobie, że wreszcie nauczyłam się jeździć konno, że teraz już wszystko umiem! To był mnie-więcej mój dziesiąty raz na koniu i tuż po tym, kiedy udało mi się zagalopować. Potem dość szybko zorientowałam się jednak, że jeździectwo to ciut więcej, niż sprawienie, żeby koń poruszał się przez chwilę wybranym przez człowieka chodem. I od tego czasu ?im więcej umiem, tym bardziej wiem, jak mało?.
Pokora jest moim przekonaniu warunkiem koniecznym dla postępów w trudnej sztuce jazdy konnej. Bez pokory, kiedy dążność do pomijania ?tych nudnych podstawowych rzeczy?, żeby ?zrobić wreszcie coś ciekawego? bierze górę, zaczynają się sukcesy pozorne. A to się uda coś przeskoczyć, a to można spowodować, żeby koń poruszał się trochę bokiem, albo przerzucał nogi w galopie. Nawet na zawodach można niejedno flots wygrać. Tylko prędzej czy później skończy się to jakąś większą lub mniejszą awarią: może koń jakich ?elementów? nie będzie chciał robić ? nie wiadomo czemu. A może raptem zacznie odmawiać skoku lub ponosić. Albo jakiś taki sztywny będzie. Czasami kulawy?
I jeśli się wtedy trafi na mądrą osobę, to z pewnością doradzi ona, żeby schować do kieszeni dumę wielkiego zawodnika i z pokorą zacząć od podstaw.
Tylko wtedy będzie już znacznie trudniej, bo złe nawyki nabyte w trakcie przyspieszonej drogi po złoto ciężko jest wykorzenić.